Księżyc to nadal bardzo tajemnicze ciało niebieskie. Na dodatek ludzie zdają się nie wykazywać wielkiego zainteresowania w jego eksploracji. Być może dzieje się tak, dlatego, że interesowanie się najbliższym nam ciałem niebieskim jest niewskazane ze względu na pewne czynniki dodatkowe, na przykład obecność tam kogoś jeszcze.
Powyższy film zdaje się potwierdzać tą śmiała teorię. Został on wykonany z powierzchni Ziemi i przedstawia coś, co może być interpretowane, jako UFO. Trzy obiekty pojawiają się w szyku a potem nikną w oddali.
Takich obserwacji jest bardzo dużo a bliskość Księżyca powoduje, że monopol na obserwację srebrnego globu nie istnieje i jest wystarczająco zapaleńców obserwujących widoczną tarczę ziemskiego satelity.
Sposób, w jaki gwiazdy poruszają się w galaktykach, a galaktyki w gromadach, zdaje się wskazywać na obecność czegoś więcej ponad to, co potrafimy zaobserwować. Przez całe dziesięciolecia naukowcy podejrzewali, że przyciąganie grawitacyjne jasnej materii nie wystarczy, by zadowalająco wytłumaczyć ruchu gwiazd i galaktyk.
Jednym z największych odkryć astronomii w XX wieku było zauważenie istnienia ciemnej materii i energii. Wielkim zaskoczeniem było jak wiele jest tych materii, jak niewiele tej z której się składamy. Nazywamy ją materią barionową i w jej skład chodzą wszystkie pierwiastki znane z tablicy Mendelejewa. Możemy napotkać na różne oceny jak wiele jest wspomnianych materii we Wszechświecie. Różne szacunki wskazują, że znanej nam materii jest 5%, ale pojawia się opinia, że materia świecąca to tylko 1% masy Wszechświata. To oceny będące jedynie hipotezami. Co jednak wiemy o ciemnej materii. Udało się nam zauważyć jej oddziaływanie grawitacyjne, jej masy. Bo masa zauważonych gwiazd w galaktyce jest 5.5 razy mniejsza od masy całej galaktyki.
Przykład pierwszy oddziaływania ciemnej materii dotyczy zwłaszcza masy gwiazd znajdujących się marginesach galaktyki, które obracają się wokół centrum znacznie szybciej niż gwiazdy bliższe centrum. Gdyby nie były kilkakrotnie cięższe dzięki istnieniu i oddziaływaniu grawitacyjnym ciemnej materii to uleciałyby poza galaktykę.
Przykład drugi dotyczy zjawiska nazywanego grawitacyjnymi soczewkami. Zauważono, że dociera do nas światło z odległych galaktyk mimo, że na jego drodze znajduje się jakaś bliższa nam galaktyka. Otóż światło tej odległej galaktyki zagina się omijając galaktykę bliższą. Aby takie zjawisko nastąpiło ta bliższa nam galaktyka winna mieć odpowiednią masę. Jednak obliczenia wskazują, że wszystkie gwiazdy tej galaktyki w sumie takiej masy nie mają. Musi w tej galaktyce istnieć masa kilkakrotnie większa od masy tych gwiazd. To masa ciemnej materii, która wstępuje tej galaktyce w postaci nazwanej słowem:halo.
Jak ciemna materia zwiększa masę galaktyk czy masę gwiazd biegnących po obwodzie galaktyki. Na takie pytanie brak do tej pory odpowiedzi. Bo istnieje kilka możliwości. Ciemna materia może wypełniać przestrzeń międzygwiezdną lub otaczać galaktykę by możliwe stało się uginanie światła lecące spoza niej. Albo otaczać gwiazdy niewidzialnym kokonem zwiększając ich masę na obrzeżach galaktyki. Te rozwiązania wydają się niezbyt prawdopodobne. Sugerują istnienie ciemnych obłoków niewidzialnej materii, w której zanurzone są widoczne dla nas obiekty. Ponieważ nie możemy tej materii zobaczyć możliwe jest nieco inne wyjaśnienie tego problemu.
Możemy sobie wyobrazić Wszechświat składający się początkowo jedynie z ciemnej materii i energii. Z galaktyk z super ciemną dziurą w środku i skupiskami tej materii po 200 miliardów na każda galaktykę. I nagle ciemna materia dotknięta chorobą, wręcz zarazą obejmująca jedną czwartą ich masy. To materia barionowa, z której się składamy. Gdy materii jest odpowiednio dużo wtedy generują się w niej reakcje jądrowe i powstaje gwiazda – słońce. Gdy jej nie będzie dużo, w takim systemie nie powstanie drugie słońce, jak to się stało z naszym Jowiszem.
Sytuacja wygląda następująco. Mamy podstawową materię Wszechświata - ciemną. Jedna czwarta tej materii uległa przemianom, w wyniku których powstała materia barionowa. Lecz oba te materie istnieją w tym samym miejscu, w tej samej przestrzeni tylko, że my nic o tym nie wiedzą. Ten układ z naszym słońcem liczy sobie 4,5 miliardów lat. Wtedy powstały skupiska ciemnej materii, które pozwoliły naszej barionowej materii powstać i z nią się scalić.
O zapoczątkowaniu życia na Ziemi przez przybyszów z odległych galaktyk napisano już całe tomy, tylko gdy o takim scenariuszu mówią autorzy pokroju von Danikena, zwykle dzielimy to przez trzy. Gdy jednak za ową teorią opowiadają się poważni naukowcy (w tym Nobliści), sceptycy tracą argumenty.
Czy jest możliwe, że człowiek jest sam we wszechświecie? Czy głosy tzw. materialistów o samotności człowieka w ciągle rozszerzającym się galaktycznym wszechświecie mogą być prawdziwe? Odpowiedz jest ciężka, lecz spróbujmy się nad tym zagadnieniem zastanowić w sposób naukowy lub mający cechy naukowości...
Comments (0)